28 lis 2020

Gdy nadchodzi czas

Napięcie i ekscytacja wypełniały umysł już w trakcie pakowania. W czasie drogi zdominowały wszystko inne, dobrze nas to nastroiło przed co nadchodziło. Skrzący nalot mienił się w świetle lamp, zatem pierwsze przymrozki stały się faktem. Zbliżała się północ gdy obładowani ruszyliśmy nad rzekę. W niewielkim świetle czołówki zaczęło się mozolne rozkładanie wszystkiego w odpowiednich dla siebie miejscach. Maleńka przestrzeń w korycie rzeki miała stać się łóżkiem, domem i stanowiskiem fotograficznym. Do samego wschodu zostało siedem godzin, później kolejne dziewięć do zmierzchu, a w tym czasie o wyjściu raczej nie będzie mowy. Dwa metry kwadratowe przestrzeni, a wokół woda. Uwielbiamy te momenty oczyszczenia. Umysł jakby wydostawał się z bloków i kajdan, w których mocuje go codzienność. To pewnego rodzaju rytuał i proces poszukiwawczy bodźców i doznań. Każdy detal otoczenia, każdy dźwięk jest tym czym muzyka w filmie. To wzmocnienie przekazu w głowie przed właściwym obrazem. Gdy już wszystko było gotowe usiedliśmy na pniu powalonej topoli, przed snem jeszcze raz dotknąć nocy w sposób namacalny. Wszystko wokół pokryte bielą szronu, nad korytem snująca się mgła. Knieja starych, pozbawionych już liści drzew sterczała po obu stronach rzeki. Piętrzące się w niebo kontury konarów wskazywały setki migoczących gwiazd. Noc była tak niesamowita, że sam biwak w takich okolicznościach był doznaniem niezwykłym, doznaniem wyższym. Kolejny kamyk zebrany z naszej wędrówki.

Zimorodek zwyczajny

Kingfisher

Alcedo atthis

fot. Łukasz Boch

14
8