17 gru 2020

Smak szronu i lśnienie

Aktualizacja: 18 gru 2020

Nie pamiętam momentu zasypiania, ale doskonale pamiętam moment gdy uszczypliwy mróz wybudził mnie kilka godzin przed wschodem. Spaliśmy bezpośrednio na wodzie z odkrytym frontem, a ta przy temperaturze powietrza dobrze poniżej zera parowała intensywnie. Para wdzierała się do naszych ukryć i tam osadzając zamarzała. Rozgrzany wysiłkiem, zasnąłem schowany w śpiworze jedynie do pasa. Gdy otworzyłem oczy czułem smak szronu i kąsające zimno, wszystko od środka lśniło bielą. Powietrze było ostre, ale jakże przyjemne. Zakopałem się porządnie w śpiwór pod samą brodę i gdy tylko poczułem ciepło , sen przyszedł natychmiast.

Gdy ponownie otworzyłem oczy, szarość przedświtu wypełniła przestrzeń. Niebawem wschód. Spojrzałem na zegarek, tak, przyszedł właściwy czas. Odwróciłem się na brzuch i spojrzałem przez odkryty front. Kontury starodrzewia teraz wyraźnie odcinały się na tle gęstwiny podszytu. Widziałem też wstęgę wijącej się rzeki i ta snująca się parę, coś pięknego. Gdy zza horyzontu, spomiędzy drzew wyjrzały pierwsze promienie światła, rozpaliły setki blików. Zaciekawiony zacząłem je śledzić oczami. Leżące liście w ostatnim krzyku tego, co jeszcze niedawno wyrażały swoją intensywną barwą, teraz na nowo rozjarzyły się w promieniach wschodu. Gęstwina podszytu na pobliskich brzegach ukazała się całą plejadą barw. Inne liście w desperacki sposób uczepione nagich gałęzi, tkwiły jeszcze tu i ówdzie. Nadchodził wschód, a wraz z nim pojawiła się Ona...

Spojrzałem przez wizjer. Tarcza słońca jarzyła się z wielką siłą, ten blask w połowie sceny bezlitośnie ucinał pień starej olchy. Podświetlone pajęczyny skrzyły się jak lampki, kontrastując z zimnym szronem pokrywającym gałęzie. W tej całej scenie, jakby chcąc umyślnie podkreślić swoją szczególną rolę, siedziała nieco nastroszona Ona rozpalona kontrowym światłem.

Zimorodek zwyczajny

Kingfisher

Alcedo atthis

fot. Łukasz Boch

    15
    6