Jest taka prawda, która potwierdza się niezwykle często. Jeśli coś jest teraz, to nie czekaj, nie planuj w nieskończoność, ruszaj przed siebie i próbuj. Za rok może nie być po tym śladu. Ogrom czynników, które budują sprzyjające warunki dla zwierząt, może się nie powtórzyć przez kolejne lata. Przeżywaliśmy to mnóstwo razy, planowanie i snucie opowieści co zrobimy za rok w tym miejscu rozbijało się o mur suszy, powodzi, deszczów czy wycięcia drzew przez nowego właściciela. Niektóre sytuacje i miejsca straciliśmy bezpowrotnie, dlatego tak ważne jest aby wykorzystać to co los nam zaoferował.
Był wieczór gdy dostaliśmy telefon od przyjaciela o niezwykłym zlotowisku łabędzi krzykliwych. Ponad czterysta rozwrzeszczanych łabędzi w urokliwym miejscu na drugim końcu Polski. Niestety tylko dwa najbliższe wschody oferowały dobre warunki, później miał nadejść front z deszczem, śniegiem i silnym wiatrem, typowa marcówka. Sprawa była jasna, albo jedziemy natychmiast, albo w tym roku najprawdopodobniej już nie dostaniemy szansy. Wiedzieliśmy, że w najbliższych dniach te ptaki ruszą w daleką drogę na północ, gdzie odbywają lęgi. Sam teren znaliśmy pobieżnie, a czekała nas jazda przez całą noc i dotarcie na miejsce w ciemnościach, dobranie miejsca i próba zdjęć, w zasadzie bez rozpoznania. Nie wiedzieliśmy dokąd sięga lód, z której strony dojechać, jak wyglądają odległości na miejscu. Tylko informacja o łabędziach i koniec. W pamięci mieliśmy pierwszą próbę z tymi ptakami na ujściu Warty i sromotny łomot jaki dostaliśmy, ale wiecie jak jest, kochana przyjaciółka nadzieja. Sama perspektywa tego niesamowitego zlotowiska była tak kusząca, że dwie godziny później byliśmy w drodze.
Pięć godzin jazdy i dotarliśmy. Po drodze uzgodniliśmy najlepszy naszym zdaniem wariant miejsca, reszta okazać się miała na miejscu. Wierzcie lub nie, ale gdy między drzewami, w całkowitych ciemnościach zaczęła nam świecić tafla wody i usłyszeliśmy gwarne rozmowy łabędzi, nie wierzyliśmy własnym oczom. Niemal na nie weszliśmy. Termometr pokazywał prawie dziesięć na minusie. Rozgwieżdżone niebo i nieustające rozmowy łabędzi. To było jak sen, wokół nas piętrzyły się potężne filary drzew, rześkie, marcowe powietrze i smak szronu. Ten rozkoszny dźwięk ptaków niosący się echem w jarach. Szybka kawa i mozolne ubieranie się we wszystkie warstwy. Gdzieś na wschodnim horyzoncie zaczęło się nieśmiało rozwidniać, chwilę później w ciszy i panującym jeszcze mroku zanurzyliśmy się w wodzie. Przed nami było najpiękniejsze zimowe zgrupowanie ptaków, jakie można sobie wyobrazić. Przed nami prawdziwa przygoda.

Łabędź krzykliwy
Whooper swan
Cygnus cygnus
fot. Łukasz Boch
Comments