Słowo się rzekło, więc lecimy z kolejnym wiatrakiem. Przegnani z granicy ruszyliśmy realizując plan B, bo podczas wykonywania zdjęć, a zwłaszcza dalszych wyjazdów, warto mieć zapasowy plan. Oddalamy się może o dziesięć, góra dwanaście kilometrów od naszego cmentarnego paltraka. Nieopodal wsi Szczęsnowicze jest Jan, a może ze względu na wiek, powinienem powiedzieć Janek?
Najmłodszy ze wszystkich sokólskich piękności, bo datowany na lata sześćdziesiąte. W zasadzie z wyglądu przypomina koźlaka. Sterczy na wzniesieniu w środku skoszonego zboża, skąd rozciąga się malowniczy widok. Świetne miejsce na fotografie nocną, a my objeżdżając okolicę, braliśmy go pod uwagę jako kandydata. Po całej granicznej przygodzie, nie było już większego wyjścia, pozostałe wiatraki to przynajmniej godzina drogi. Jan zatem miał się stać zwieńczeniem naszej sokólskiej wyprawy. Podobnie jak większość swoich kuzynów, Jan nie jest na liście zabytków, nie jest zabezpieczony, ani w jakikolwiek sposób chroniony. Udało nam się spotkać właścicieli pola, sympatycznych miejscowych i uzyskaliśmy zgodę na deptanie okolicznych pól aby wykonać potrzebne ujęcia. Teraz pozostało już tylko wybrać właściwy kadr.
Od zawsze mam słabość do jarzębiny, dzisiaj z perspektywy czasu podejrzewam, że to za sprawą dzieciństwa. Szpaler jarzębin rósł na naszym osiedlu, pamiętam ich piękne kolory, niezwykłe kiście owoców. Pamiętam też ptaki, które tak chętnie zimą jadły resztki owoców. Na miedzy rosło piękne drzewo objuczone setkami czerwonych kiści. Mimo ciemności, karminowa czerwień lśniła w blasku gwiazd. Dlatego dzisiaj będzie wiatrak ubrany w jarzębinę.
fot. Łukasz Boch
Comments