Siedziałem do późna zastanawiając się nad otwierającym kadrem dla tej historii. Zakończył się pierwszy etap pracy z mewami, ptakami tak pospolitymi, wszędobylskimi i głośnymi, że zepchniętymi zupełnie do marginalnego krańca fotograficznych ambicji, gdzieś między gołębie miejskie, a kwiczoły. Sam byłem świadkiem wyjadania przez mewy frytek czy wafelka po lodach upuszczonego przez jedno z miliona dzieciaków na nadmorskiej promenadzie. Ich wszędobylska obecność spowodowała wytworzenie fałszywego ale jakże szczelnego obrazu, pancerza śmietniskowego cwaniaka, drącego się głośno do otwartego okna w niedzielny poranek. Dla mnie to pewnego rodzaju odkrycie na płaszczyźnie twórczej, przyrodniczej ale przede wszystkim estetycznej. Harmonia i piękno, niezwykłe linie i paleta barw. Środowisko pracy i sami modele stworzyli wręcz irracjonalny obraz, który pasował do wyrytej w głowie wizji mewy, jak gotująca się lawa do oceanu. Zapraszam zatem na gawędę o mewie białogłowiej, srebrzystej i nie tylko, o wielkich mewach i estetycznym pięknie jakiego doświadczyłem.
Mewa białogłowa
White-headed gull
Larus cachinnans
fot. Łukasz Boch
Comments