Wracając z Podlasia czuliśmy niedosyt. Mając jeszcze jeden wschód do dyspozycji usiedliśmy rozważając różne warianty. Był koniec października, a my byliśmy głodni zdjęć. Zapadła decyzja, żeby ruszyć nieco okrężną drogą i ostatni wypad przed powrotem skierować na żurawie. Gdy dojechaliśmy na miejsce był późny wieczór. Wokół panowały ciemności spotęgowane przez nisko wiszące chmury, mżyło, wszystko świeciło się od wilgoci, zimna - mało przyjemna aura. Miałem wrażenie, że robimy to trochę na siłę, prognozy na rano nie wyglądały wcale lepiej, a brudno-szary całun nie nastrajał optymizmem. Zjedliśmy prosty posiłek i zakopaliśmy się w śpiwory.
Gdy wstaliśmy kilka godzin przed wschodem prognozy się sprawdziły, deszcz ustał, ale brak gwiazd i niezwykle dojmujące ciemności potwierdzały brak światła i monochromatyczne warunki. Teraz jednak nie było już odwrotu. Spakowaliśmy rzeczy i założyliśmy skafandry, chwilę później ruszyliśmy w długą i mozolną drogę pod zgrupowanie żurawi.
Muszę przyznać, że z każdą chwilą dziwna, deszczowa aura wzbudzała co raz większą fascynację. Panowała niesamowita cisza, kilkudniowy niż przepędził wszelkich turystów, wędkarzy, myśliwych - wszystkich. Poczuliśmy tą przyjemną świadomość samotności. Nawet jeden kłos trzciny nie ważył się drgnąć, powietrze stało przesiąknięte mgłą i parującą wodą, było ciężkie, rześkie i niezwykle klimatyczne. Przez prawie dwie godziny przesuwaliśmy się odrębnymi trasami pod stanowiska żurawi. Gdy zobaczyłem jeszcze w ciemnościach pierwsze, skulone sylwetki, zrozumiałem jaki ogrom ptaków zgromadził się przed nami, były ich tysiące. Zamrożone sylwetki, skulone i wtulone w grafitowy odcień przedświtu. Wyglądały jak rzeźba w stalowej płycie. Zastygliśmy w bezruchu w oczekiwaniu na świt.
Tego dnia wykonaliśmy wiele ciekawych ujęć, wszystkie przepełnione dżdżystą aurą jesieni, melancholijnym smakiem szarości. Wszystko pasowało się do siebie, a ujęcia jakie powstały w naszej ocenie mają zdecydowanie to coś. Dziękowaliśmy sobie i tej sile, która pomimo wątpliwości pchnęła nas w tą długą wędrówkę.
Grus grus
Żuraw
Crane
fot. Łukasz Boch
Comments