"Ten świat potrzebuje świadków. Zbyt wiele przepada."
Gdy zaczynaliśmy pracę nad tematem zimorodków wokół było zielono. Pokrzywy bujne, wręcz imponujące piętrzyły się po pachy, nad brzegiem rzeki rozłożyste paprocie, tu i ówdzie latały mozolnie komary i muchy, wszędobylskie pająki uporczywie zagradzały pajęczynami przejścia i każde możliwe prześwity. Wszędzie było czuć zapach przyjemnej wilgoci gasnącego lata. Mijały dni, tygodnie i miesiące. Regularne wizyty, monitoring i praca kamer rejestrowały zmieniający się krajobraz, stopniowo ubywało dnia. Postrzeganie przemijania jak w filmach poklatkowych. Więdnąca roślinność, opadające liście, przemiana tonacji otaczających barw. Potem przyszły wiatry i kołysanie drzew. Nagie kostuchy konarów i mroczny krajobraz późnej jesieni. Paradoksalnie jedynie prąd w rzece wydawał się stały. To trochę jak postrzeganie mijanego czasu po dorastających dzieciach, z tą różnicą, że tutaj zmiany są subtelniejsze.
Przemijanie trwało nadal. Skończył się rok i przeszedł nowy, a wraz z nim ona - zima. Na ten moment czekaliśmy od dawna, choć sama zima budziła wiele pytań o zachowanie obserwowanych zimorodków, to wizja ujęć w białych sceneriach była niesamowicie kusząca. Wszystko zakrył biały puch, z dnia na dzień powietrze stawało się mroźniejsze, a poziom wyzwania rósł. Rzeka na swoim nieuregulowanym, najpiękniejszym odcinku prowadzi przez las, gdzie w naturalny sposób chroniona jest przed zamarzaniem, przynajmniej do pewnej temperatury. To dawało duże nadzieje, że uda się wykonać zaplanowane kadry. Sam krajobraz tego skrawka dziewiczej wody wyglądał niesamowicie, na każdym kroku dostrzegaliśmy miejsca i pomysłu na ujęcia, które i tak nie mogły oddać czaru tego miejsca. Jak oddać urok danego miejsca? Zmagamy się z tym nieustannie, jak oddać to co nas przecież tak oczarowało?
Zimorodek zwyczajny
Kingfisher
Alcedo atthis
fot. Łukasz Boch
Comments