Zmieniamy wystrój. Przenieśmy się w gęste poszycia lasów, przesiąknięte zapachem jesieni. Las o tej porze jest cudowny. Kolory, zapach i wokalne zmagania jeleni. Do tego przyjemny chłód poranka i wszędobylskie grzyby. Ruszamy w długą wędrówkę przez góry, jary i kotliny często poprzecinane strumykami. Schemat jest zawsze podobny, w górę, w dół, w górę i znowu w dół. Tak długo jak człowiekowi starczy sił i zaparcia do pokonania kolejnego góro-dołu. Powyżej nas widać poruszenie, wszelakiej maści drobnica wrzaskiem zdradza nam obecność sowy. Teraz głowy i wzrok będą już utkwione w gałęziach i gęstwinie obfitych koron. Nieraz kończy się to boleśnie, spektakularnym potknięciem i siniakami. Płaszcze liści podświetlone porannym słońcem wyglądają jak witraże w ogromnej katedrze, sklepienia wspierają spektakularne filary dębów, świerków i buków. Często zastanawiam się ile życia, ile stworzeń i oczu obserwuje mnie z różnych kierunków, ile fascynujących form życia miniemy, nie wiedząc nawet, że byliśmy o krok jakiejś wielkiej tajemnicy? Ludzkie zmysły są marne. Tym razem się jednak udaje. Szczęście nam dopisuje. Pomagają sikory, mysikróliki i sójka. Wskazują właściwy kierunek. Chwilę później widzimy utkwione w nas oczy.
Sóweczka
Pygmy Owl
Glaucidium passerinum
fot. Łukasz Boch
Comments