Pół roku musiało minąć zanim znów się spotkaliśmy. Tym razem nie miało to miejsca na karpackich stokach czy jarach porośniętych wszelką mieszanką. Zanurzyliśmy się w gęsty świerkowy bór, kipiący zielenią mchu i liści, o przejmującym zapachu torfu wymieszanego z żywicą. Spaliśmy pod jednym z takich drzew, okryci szerokim baldachimem gałęzi. Jeszcze przed brzaskiem zaparzyliśmy kawę i po niewielkim śniadaniu ruszyliśmy podmokłym duktem wydeptanym zapewne przez zwierzęta. To co miało się dziać przez następne minuty już na zawsze zachowamy w pamięci. Kolejna strona naszych wspomnień. Niezwykła mieszanka doznań tego dzikiego lasu. Idealny czas.
Sóweczka
Pygmy owl
Glaucidium passerinum
fot. Łukasz Boch
Comments