Jest pewna siła, która pcha nas w nieznane, która każde przeć naprzód. Obezwładnia i przyjemnie otępia i jest pewien moment, gdy można ją poczuć bardzo wyraźnie, poczuć jak przepełnia człowieka. Delikatne mrowienie, ekscytacja, podniecenie, a może to ciekawość, potrzeba odkrywania?
Tego dnia nie było większego problemu z pobudką, pomimo, że budzik rozpoczął kanonadę o otępiającej wydawać by się mogło godzinie. Jest początek jesieni, druga nad ranem. Nawet nie patrzyliśmy na prognozę i tak byśmy ruszyli. Samochód, potem długa droga do zatoki. Teren jest trudny, miejscami bagnisty, innym razem poryty przez bobry, kilka dni temu jedno z tych miejsc zapadło się pod naszym ciężarem. Niesiemy ogrom ciężaru, ubrani w skafandry, ciepłą odzież, z ciężkimi aparatami i obiektywami, a do tego każdy targa pływadło i siatki do zamaskowania. Wariactwo. W połowie drogi się rozdzielamy, każdy idzie teraz w swoją stronę, na swoje miejsce.
Zanurzenie w wodzie momentalnie odcina mnie od tego co było. Przestaję myśleć o czymkolwiek innym. Wokół panują całkowite ciemności, księżyc jest w nowiu, a niebo spowijają wysokie chmury. Idę powoli, tak żeby nie marszczyć wody, nie hałasować. Wzrok powoli się przyzwyczaja, linia trzcin, niewielka wysepka, zarysy delikatnie majaczą w mroku. Kieruję się tam gdzie spodziewam się ptaków, ale ich finalne położenie nigdy do końca nie jest jasne. Muszę je znaleźć zanim zacznie się szarówka, muszę je znaleźć w całkowitych ciemnościach. Zmysły wyostrzają się. Słuch, wzrok, to co czuję pod stopami. Znowu spływa na mnie ten stan, ta niezwykła siła, czuję mrowienie na szyi.
Żuraw
Crane
Grus grus
fot. Łukasz Boch
コメント