Przeskok ze świata ludzi w ten drugi jest nagły, drastyczny i bez jakichkolwiek oznak. W jednej minucie mijasz płoty, domostwa, ujadającego psa, by w następnej stanąć u wrót krainy nie z tego świata.
Akt drugi.
To niesamowite uczucie kiedy stając pośrodku nocy nad bezkresem wody, patrzymy w otchłań nocy. Przed Tobą majaczy mrok i zalewa wszystko w ponure cienie, przeplatane jedynie dziwnymi dźwiękami i intensywnym zapachem butwiejącego dna. Czas upływa niemiłosiernie, a my mamy tylko niewielkie okno nocy aby niezauważenie wkraść się na stanowisko. Na zegarku druga w nocy. Jeszcze tylko krok nas dzieli by wejść w tę lodowatą i ponurą maź. Jest w tym coś niepokojącego i fascynującego zarazem. To jak świadoma wędrówka w krainę cienia, lęku i mroku. W najgłębsze zakamarki gdzie nie dotarł jeszcze nikt. Wnikamy w jej wnętrze stając się jej częścią, podróż przez fascynację nieznanym lękiem, niepewnością, miejscem które przyprawia o dreszcze. Może własnie tam próbujemy dotrzeć, do ukrytych, skrajnych emocji? Do zakamarków swojego wnętrza? Idziemy bez światła spokojnym krokiem, czeka nas kilkanaście godzin na leżąco, chcemy uniknąć spocenia. Szum wody rozpychanej nogami i poszukiwanie jakichkolwiek punktów orientacyjnych. Liczą się te najbliższe, korzenie, gałęzie, reszty i tak nie widzimy, jest zbyt ciemno. Po drodze mijamy stanowiska bobrów, które jak zawsze nie zawodzą. Człowiek mimo świadomości, zawsze daje się zaskoczyć. Potężne uderzenie ogonem w wodę w odległości trzech metrów robi duże wrażenie. Potem spiętrzenia wody, gdzie koryto miejscami kryje człowieka. Musimy przedrzeć się po zasypanej okorowanymi gałęziami skarpie. Jest stromo. Nogi zsuwają się po mokrych gałęziach w głębinę. Przy kolejnych korytach trupi skrzek czapli, zaskoczona zerwała się w popłochu. Teraz odcinek pod prąd, prosto w ciemną ścianę zarośli, tam właśnie jest niewielki przesmyk. Omijamy śpiące żurawie idąc na tle zarośli. Widać już nasze miejsce. Zerkamy na zegarek, dochodzi trzecia.
Cdn...
Bielik
White-tailed Eagle
Haliaeetus albicilla
fot. Marcin Baranowski
Comments