Jest w nas coś z postrzegania otaczającego świata w kategorii zwyczajny, lub pospolity, a z drugiej strony rzadki, niesamowity, ciekawy. Ten umowny kanon i szereg wyznaczników wiąże się najczęściej z faktem, że coś widzimy często, a czegoś nie, lub coś jest zwyczajnie szaro-brunatne, a coś kwieciście kolorowe. W pewnym zakresie jest to zrozumiałe, tak mamy zaprogramowane mózgi, że coś widziane wielokrotnie staje się dla nas zwykłością, to efekt przystosowania ewolucyjnego nie tylko z resztą u ludzi. W konsekwencji te widziane pospolicie gatunki zwierząt, przestają być dla nas atrakcyjne i wartościowe, a jeśli nawet tak nie jest, spychane są na dalsze miejsce w okrzykach zachwytu i wzruszeń, lub najzwyczajniej pomijane. Podobny mechanizm jest wśród fotografów, również tych zajmujących się tematem nieco poważniej, z większym niż przeciętne zaangażowanie. Pęd za dobrze "sprzedającymi" się ptakami, czy ssakami doprowadził do istnego wylewu zdjęć rzadkości takich jak kraski, żołny, bieliki, czy żurawie, a niemal zupełnego braku tych drugich. Ulegamy czarowi ptaków niewidzianych codziennie, marzymy o najrzadszych, unikatowych zwierzętach, które... no właśnie, które co? Przyniosą nam splendor i chwałę?
Uważamy, że promowanie przyrody poprzez fotografię, film, czy prozę jest doskonałą metodą na zwiększenie Naszej wspólnej świadomości, budowanie poczucia, że Nasze bogactwo nie kończy się na śląskim węglu i skarbcu Wawelu. Oczywiście wszelkie rzadkości, które u nas żyją, są również częścią tego świata, który warto promować. Nie chodzi przecież o umniejszaniu piękna, rzadkości, czy niezwykłości tych uważanych za cenne, czy rzadkie. Dlaczego jednak tak mało jest zdjęć tych szarych, zwykłych, zwyczajnych, skoro są niemal na każdym kroku? Może powodem jest obawa przed niezauważeniem fotografa w środowisku, może taki cukierek ornitologiczny jest konieczny według jakiś opinii, aby liczyć się jako fotograf przyrody, a może przyczyna leży gdzie indziej? Może powodem jest trudność w ukazaniu czegoś zwyczajnego w sposób niezwyczajny, przyciągający oko? Może taką srokę, czy mewę o wiele trudniej jest sfotografować, aby człowiek bądź co bądź opatrzony z tymi ptakami, zatrzymał wzrok na takim materiale? Bielik jako ptak spektakularny, już samą swoją potęgą buduje efekt zdjęcia, a łabędź? Tego widzimy w każdym parku, często niemal wchodzi na nas przyzwyczajony dokarmianiem przez weekendowych spacerowiczów. Pokazanie takiego łabędzia niemego w sposób unikatowy, niezwykły i ciekawy jest rzemiosłem wymagającym od fotografa nie tylko pracy nad gatunkiem, ale bardzo starannego dobierania warunków pogodowych, pory dnia, roku, miejsca, tła i całego mnóstwa elementów. Można to porównać do zabytkowej monety wykopanej z ziemi i starego gwoździa. Ile trzeba zachodu, żeby pokazać ten zwyczajny, powszechnie widywany stary i przerdzewiały latami gwóźdź w sposób? O ile łatwiej wzbudzić zachwyt pokazując odkrycie unikatowej monety?
Tak właśnie narodził się pomysł sfotografowania bociana białego. Tak, tego bociana, którego widujemy podczas wakacyjnych podróży, który towarzyszy rolnikom podczas żniw, tego samego, którego uważamy za zwiastun wiosny, zupełnie niesłusznie i wielkiego smakosza żab, jeszcze bardziej niesłusznie. Bociana, który podobnie jak żubr jest wizytówką naszego kraju, bo przecież połowa z żyjących na świecie bocianów jest Polakami. Temat pozornie prosty, większość z nas potrafi wskazać przynajmniej jedno bocianie siedlisko, ale my postawiliśmy sobie za cel znaleźć bociana żyjącego jak przed dziesiątkami, może nawet setkami lat. Szukaliśmy takiej pary, która gnieździ się na drzewie i zapewniamy Was, że postawienie sprawy w ten sposób, automatycznie podniosło je do rangi wyzwania. Od 2019 rozglądaliśmy się podczas podróży za odpowiednim miejscem. Bocianów znaleźliśmy dużo, ale na słupach, kominach, czy dachach, na drzewach dosłownie pojedyncze osobniki, dokładnie pięć par przez ponad dwa lata. Te z reguły wybierały centra wiosek, czy podwórka gospodarzy z pojedynczym drzewem tkwiącym niczym wieża nad dachami domostw. Na pewno jest to na pewien sposób urokliwe, ale bez jakichkolwiek szans na ciekawe zdjęcia. My szukaliśmy miejsca, które przekaże coś więcej, które opowie historię i uzupełni piękno nadrzewnego gniazda z bocianem. Cóż, we wszystkim potrzeba jest odrobina szczęścia. To uśmiechnęło się do nas późną wiosną tego roku, gdy rekreacyjnie płynęliśmy Bugiem. Właśnie w dolinie tej niesamowitej rzeki mieszka "nasza" rodzina. Trzeba przyznać, że estetyka miejsca, w którym żyją potrafi oczarować, nas oczarowała niemal natychmiast, pozostawiając nawet po wielu sesjach poczucie fascynacji i nienasyconego zachwytu. Wszystko w tym miejscu jakby współgrało. Przepiękna panorama na wpół dzikich łęgów, łąk i starorzeczy przeplecionych pastwiskami i polami, gdzie gospodarka nie gna jeszcze w holenderskiej modzie. Niezwykle mili ludzie, nie bojący się porozmawiać i powiedzieć "dzień dobry", sielski, kurpiowski krajobraz i emanująca beztroską atmosferą aura. Do tego wszystkiego jakby uzupełnienie, zwieńczenie wyobrażenia o pięknej Polsce - bocian biały, taki nasz, na nadbużańskiej, starej wierzbie.
Bocian biały
White stork
Ciconia ciconia
fot. Łukasz Boch
コメント