Jesteśmy i żyjemy. Wybaczcie ostatni brak odpowiedzi z naszej strony na Wasze komentarze. Pochłonęła nas tutejsza rzeczywistość w sposób dosłowny. Przygody i niekończące się wędrówki, a potem twardy sen i znów wędrówki. Mamy nadzieję, że coś z tych minionych dni uda się opowiedzieć.
Nadeszło maleńkie okno pogodowe, niecałe półtora dnia przejaśnienia, wzrostu ciśnienia i drastycznego spadku temperatury. Gdy zapadał zmrok wiedzieliśmy, że nad naszymi głowami rozegra się niezwykły spektakl, niestety już co raz rzadszy we współczesnej, zwalonej światłem rzeczywistości. Ten wieczór spędzimy pod gołym niebem. Temperatura dosłownie zaczęła pikować w dół i w ciągu trzech godzin spadła do szesnastu stopni poniżej zera. Połacie śniegu skrzyły się milionem ogników, a każdy krok wywoływał przyjemne skrzypienie, prawdziwy powrót do dzieciństwa i minionych zim. Wszystko pokryło się zarostem szronu, powietrze stało się gęste i w zadziwiający sposób przyjemne. Wiatr ustał. Niezwykła noc.
Nie było jednak ciemno. Doskonale widzieliśmy zarysy szczytów, linie lasu i pojedyncze zabudowania usiane na jednej z łąk na wysokości ponad siedmiuset metrów nad poziomem morza. To co zaprzątało nam głowy od jakiegoś czasu to uwiecznić noc w Karpatach. Noc pełną gwiazd, taką jaką widzieliśmy tutaj nie raz. Przyroda i dzikie życie, które nas tak zafascynowało, które od wielu lat zgłębiamy, zasługuje przecież aby ukazać je szerzej, z nieco innej perspektywy. Zawsze chcieliśmy ukazać bijące piękno nocy. Nowe spojrzenie i nowe możliwości to zawsze wielka przygoda i niezwykłe przeżycia. Podobnie było i tym razem. Stojąc na mrozie przez kilka godzin biegaliśmy oczarowani próbując uchwycić to co działo się nad naszymi głowami. Chcąc choćby w jakiejś części oddać niezwykłość tego co się tutaj dzieje podczas takich nocy. To był jedyny taki moment przerywany ciągłymi frontami śniegu, chmur i wiatrów. Dla nas niezwykle cenny czas, nowe doświadczenia i pewien kierunek, który planujemy wykorzystać podczas naszych licznych biwaków. Bo dziki świat i jego fascynujące oblicza nie zasypiają nigdy.
fot. Łukasz Boch
Commentaires