top of page

NASZE OPOWIEŚCI

Łodzianin

Jesień już oficjalnie rozpoczęta, a zatem niebawem nadejdzie ich czas. Czas szukania bezpiecznej i suchej kryjówki na nadchodzącą zimą. Dzisiaj będzie ponownie o jednym z moich ulubionych czworonogów, ale nie pierwszym lepszym, czy pierwszym z brzegu. Dzisiaj będzie o jeżu szczególnym, czy może bardziej o szczególnych jeżach.


Jak wiecie nasze codzienne życie związane jest z Łodzią, dużym miastem cieszącym się zróżnicowaną opinią. Cokolwiek można powiedzieć o Łodzi, to z mojej perspektywy na pewno jednej rzeczy nie można jej odmówić, mianowicie obfitości jeży. Odkąd zamieszałem tutaj kilkanaście lat temu, przemierzając różne osiedla i zakątki tego miasta w poszukiwaniu własnego kąta, spotkałem dziesiątki, czy może bardziej setki. Podczas ciepłych wieczorów, kolczaste kulki wędrowały wzdłuż chodników, przez jezdnie, czy bardziej po jeżowemu przez skwery i parki. Zawsze zatrzymywałem się starając się przenieść, lub choć upewnić, że ten nocny wędrowiec nie zamierza udawać, że go nie ma na środku dwupasmówki. Uczucie było zawsze jedno i nigdy się nie zmieniło pomimo upływu lat. Do dzisiaj mnie wypełnia radość z tej przyrodniczej perełki, tutaj w środku miasta. Wyobrażałem sobie jaka to musi być rozbudowana i niemal zaawansowana sprytem i przebiegłością populacja miejskich jeży. Populacja, która postanowiła na przekór wszelkim zdrowo-rozsądkowym podpowiedziom zostać w morzu betonu i stali.


Wiele lat musiało upłynąć zanim zaświtał mi pomysł aby zacząć rejestrować moje spotkania z łódzkimi jeżami. Gdy już pomysł się narodził, to musiał nastąpić ten pierwszy raz i wierzcie lub nie, ale miało to miejsce dopiero w tym roku latem. Moje osiedle to niemal jeżowe zagłębie, wiosną i latem widuję je kilka razy w tygodniu. Pewnego późnego wieczoru, siedząc na balkonie i podziwiając pogrążające się we śnie miasto, zauważyłem ruch na pobliskim trawniku. Aparat, japonki na nogi i na dół. Tak zaczął się ten dziwny bądź co bądź projekt z fotografowaniem łódzkich jeży. W planie mam wykonywać i rejestrować nocne spotkania z jeżami przez nadchodzące lata i mam nadzieję, że podzielicie moją fascynację tym przyrodniczym skrawkiem w miejskim zgiełku. Nocne miasto jak się okazać miało, choć nigdy tak go nie postrzegałem, stanowi nieskończony poligon kompozycyjnie przepięknych linii, blików, kolorów i gry świateł z latarni, neonów czy witryn. Jeśli ktoś z Was mieszka w mieście, pamiętajcie o jeżach, o tym, że mogą spać pod pobliskim krzewem, czy wędrować nocą przez ulicę. Wystawmy im wodę latem, a na zimę zostawmy trochę liści lub najlepiej odpowiedni domek. O dobrodziejstwie tych zwierząt i ich niezwykłej roli w naszym środowisku jeszcze na pewno napiszę. Tymczasem do zobaczenia przy kolejnej opowieści. Pa!

Jeż wschodni

Erinaceus roumanicus

fot. Łukasz Boch

10 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Od wielu lat

Sentymenty

bottom of page