Zostajemy przy czaplach. Nad kolonią zaczyna się ruch. Teraz w połowie lutego, gdy jeszcze nie słuchać wszędobylskich treli innych ptaków, dźwięki czapli i kormoranów szykujących się do toków, zdominowały okolicę. Głośne, gardłowe skrzeki i coś, co przypomina krakanie, słychać już z daleka. Gołe kikuty drzew sterczących w ostatkach życia, przywołują obraz jak z powieści fantasy. W powietrzu widać krążące sylwetki. To początek corocznego cyklu kolonii. Z każdym tygodniem ruch będzie się wzmagał, a kolejne wydarzenia w życiu tych ptaków, będą nieodzownie związane z kolonią przez kolejne kilka miesięcy.
Jest początek maja. Wiosna w pełni. Po długim wysiadywaniu pojawiają się pierwsze młode. U czapli, podobnie jak u kormoranów, rozpiętość klucia niesłychana. Niektóre pary jeszcze wysiadują, a u innych młode już niemal bez puchu. W głębokich ciemnościach wszedłem na drzewo, mijają właśnie trzy godziny, wschód słońca rozpala okolice. Choć poranek był chłodny, teraz czuję ciepło bijące z promieni. Delikatny wiatr wprawia w taniec brzozowe witki, nawet intensywny zapach kolonii wydaje się mniej dokuczliwy. Stare wyruszyły na żer jeszcze przed wschodem, teraz zaczyna się czas powrotu i karmienia. Czuję jak wiatr buja topolą, na której mam swoją ukrycie. Jestem tu od kilku dni i nie robi to już na mnie wielkiego wrażenia. Nagły ruch w gnieździe i pobudzenie wśród rodzeństwa przykuwa moją uwagę, niezawodnie wraca któryś rodzic. Zadziwiające, jak one są w stanie rozpoznać matkę, identycznie przecież ubarwioną, od innych dziesiątek kręcących się tutaj dorosłych czapli? Stara ląduje, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Każda taka chwila to ogromne wyróżnienie, to dar od świata natury, za który zawsze jestem ogromnie wdzięczny.
Czapla siwa
Gray heron
Ardea cinerea
fot. Łukasz Boch
Comments