Wczesno-jesienne smoki w bieszczadzkim podszycie zaczęły być dla nas zagadką. Jednego dnia, przemierzając las spotykaliśmy je na każdym kroku, zwłaszcza w okolicach strumieni, potoków, w wilgotnych obszarach kotlin czy jarów. Innym razem znalezienie chociaż jednej graniczyło z cudem. Pozornie mozolna i nieporadna, potrafiła szybkim ruchem wcisnąć się w szczelinę między korzeniami czy nadbrzeżnym nawisem. Metodą prób i błędów praktykowaliśmy różne metody fotografowania. Najskuteczniejsza okazała się ta z ostrożnym podejściem do salamandry. Cóż, wiele prób było nieudanych, ale czasem trafiał się osobnik średnio przejmujący się czołgającym czymś w swoim sąsiedztwie. Właśnie te salamandry stały się bohaterami naszych zdjęć. Jak to mówią, uśmiech losu.
Salamandra plamista
Fire salamander
Salamandra salamandra linnaeus
fot. Łukasz Boch
Comments