Przedzierałem się przez poryte dołami cmentarzysko brzóz. Teren był tak nierówny, że sowa potrafiła zupełnie zniknąć mi z oczu, by za chwilę wyłonić się zdecydowanie za śmiało. Momentami musiałem się wręcz wdrapywać kolejnym krokiem na wielką poduszkę zwieńczoną brzozowym kikutem. Każda łodyga czy pień złapana desperacko, pękała w głuchym stęknięciu. Zobaczyłem jak obraca głowę, jeszcze kilka kroków, jeszcze za ten konar i będzie czysta pozycja. Puszczyk zaszybował ukazując imponującą rozpiętość i zniknął mi w jednym z tych dołków, które tak mi dopiekły. Wykorzystując moment odwróconej uwagi i nie bacząc na wodę i jeżynowe wnyki, robię kilka susów do kolejnej brzozy. Ten unosi się zgrabnie i bez trudu. Atak się udał, w szponach jeszcze tańczy ciemny kształt i walczy ostatkiem sił. Chwilę później puszczyk zdecydowanym pociągnięciem dzioba kończy to co zaczął.
Puszczyk mszarny
Great gray owal
Strix nebulosa
fot. Łukasz Boch
Comments